Powiedział przestraszony, że jeszcze za chwilę do mnie zadzwoni. Zadzwonił za chwilę na numer komórkowy i zapytał czy jestem dostępny pod numerem stacjonarnym. Za chwilę zadzwonił do mnie do domu na stacjonarny. On zaczął w rozmowie analizować tych obserwatorów, których wyznaczył przekonując mnie, że nie byli tacy źli. Tłumaczenia w kontekście hasła "nikt nie zadzwoni do" z polskiego na angielski od Reverso Context: Nikt nie zadzwoni do tego pokoju, jeśli nie znajdą puszki i sznurka. Tłumaczenia w kontekście hasła "Właśnie zadzwonił" z polskiego na francuski od Reverso Context: Właśnie zadzwonił pod numer twojego koleżki. Tłumaczenia w kontekście hasła "zadzwonił i nie przedstawił" z polskiego na angielski od Reverso Context: Ciekawy jestem, czemu z żaden z nich nie zadzwonił i nie przedstawił mi takiej oferty. . zapytał(a) o 15:48 pocałował mnie ale nie zadzwonił a obiecał mam dołą? podoba mi się taki chlopak jest starszy od emnie w sylwestra miał ze mną zatańczyć i zatańczył kilkanaście razy w nowy rok bo ja byłam tam jako gość i kelnerka to ten chłopak mnie całował w usta jak składaliśmy sobie życzenia stwierdził ze mam ładne nogi i ttak w samego sylwestra całowaliśmy sie 5-6 razy a w nowy rok gdy po sprzataniu miejsca po zabawie pojechalkiśmy do takigo facia kolegi taty i ja poszłam to innego pokoju bo inni byli w kuchni on przyszedł za mną i chciał mój numer telefonu ja mu nie chciałam dać to najpierw mial kaszkietówke na głowie potarł daszkiem po moim nosie dał mi buzi w usta potem nosem pocierał moją grzywkę i znowu mnie pocałował a więc postanowiłam mu dać a jak mu dałam zaczeliśmy się całować a w tym pokoju były dzieci dokładnie 4 dziewczynki w wieku4-8lat i zaczeły wolać ze sie całujemy jak sądzicie czy on coś co mnie czuje? nie ząłożył sie nie był pijany Ostatnia data uzupełnienia pytania: 2011-01-21 15:50:47 Odpowiedzi moim zdaniem on do Cb czuje bardzo dużo! madiziaa odpowiedział(a) o 15:51 skoro pierwszy Cię pocałował tona pewno coś czuje. chyba że był pijany lub chciał się tylko go na gadu gadu lub naszej klasie i napisz,może trafisz : ) blocked odpowiedział(a) o 15:53 może tel. niema bo mu rodzice zabrali,♥i na pewno coś do ciebie czuje i to mocno♥ bardzo mocno:P♥ blocked odpowiedział(a) o 15:58 kasy na tel nie ma albo ty zacznij do niego... Angi00 odpowiedział(a) o 15:50 marta32 odpowiedział(a) o 15:50 Może się wstydził, albo zapomniał, może rodzice mu kome zabrali... Dla mnie wydaje się typem podrywacza Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Święta to czas podawania ręki na zgodę i wybaczania sobie nawzajem. Nasi widzowie mieli niepowtarzalną okazję do przeprosin na antenie TVN. Ich słowa skruchy i żalu przeczytał w Dzień Dobry TVN słynny lektor, Jarosław w Dzień Dobry TVNNiedawno zachęcaliśmy naszych widzów, aby napisali swoje przeprosiny i przesłali je nam, abyśmy mogli przeczytać je w ich imieniu. Historie, jakie czytamy, niezwykle nas poruszają. Oto kilka z nich:- Pan Aleksander pisze: "Chciałbym przeprosić mojego byłego kierownika, obecnego kierownika i wszystkich, którzy uważają, że postąpiłem niepotrzebnie. Nie chcę wchodzić oknem, więc proszę o otwarcie drzwi". - Tarnów, czyli wschód. Pan Tomasz przeprasza Jolę, że choć obiecał, że zadzwoni, to nie zadzwonił. Nie zadzwonił, bo naprawdę zgubił nr telefonu. Jolu, jeśli słyszysz te przeprosiny, Jeśli przed świętami z waszą pomocą uda się przeprosić moją ukochaną mamę, którą zawiodłam, będę wdzięczna. "Mamusiu, jestem zwykłym tchórzem, bardzo cię przepraszam, zawsze byłaś tam, gdzie cię potrzebowałam. A ja nie dość, że nie oddałam ci pieniążków, to było mi tak głupio, że jeszcze się nie pojawiłam. Proszę cię, wybacz mi, Asia". - - Warszawa, pan Krzysztof pisze: "Drodzy rodzice, jeszcze tego wam nie powiedziałem, ale pewnie znajdę odwagę, powiem wam to tuż po Wigilii. Ten semestr zawaliłem i nie wiem, czy prawo to jest to, czego chcę w życiu".Najważniejsze zasady przepraszaniaSposobów na to, jak kogoś przeprosić, jest bardzo dużo, jednak zdaniem psychologów istnieje kilka najważniejszych zasad związanych z przepraszaniem:mówienie przepraszam bez słowa "ale", ponieważ w ten sposób zaprzeczamy swojej wypowiedzi; lepiej zakończyć zdanie, zanim wypowie się "ale",przepraszamy za własne działania,nie należy zaprzeczać emocjom swoim ani drugiej osoby,przeprosiny nie powinny prowadzić do kolejnej kłótni lub ustalenia, kto jest winny,prawdziwe przeprosiny wiążą się ze zmianą także:Autor:Oskar Netkowski Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN fot. Adobe Stock, Paolese To niesamowite, jak niewinne niedopowiedzenia mogą zaważyć na naszej przyszłości. Dlatego nie warto się obrażać na ukochaną osobę, zanim dokładnie nie wyjaśni nam sytuacji. Szkoda byłoby stracić miłość życia przez pomyłkę... Z salonu dobiegały wesołe głosy przyjaciół Zamiast do nich szybko dołączyć, wracając z łazienki, zatrzymałam się pod drzwiami pokoju mojej czternastoletniej chrześnicy. Ada zniknęła w nim zaraz po obiedzie, odmawiając zjedzenia pysznego tortu. – Będzie więcej dla nas! – ucieszył się jej tata, puszczając do wszystkich oko. Ada tylko wzruszyła ramionami. Było jednak w tym geście tyle rezygnacji, że mnie to zaniepokoiło. Znam Adę od urodzenia, zawsze była pogodnym i ufnym dzieckiem. Nic dziwnego, wychowała się w kochającej się rodzinie, w której dzieci były ważne. Nawet gdybym jej gest miała złożyć tylko na karb zwyczajnego buntu nastolatki, to i tak czułam potrzebę sprawdzenia, czy nie chodzi o coś poważniejszego. Zapukałam. Po chwili odpowiedziało mi niewyraźne i mało zachęcające burknięcie, ale się nim nie zraziłam. Weszłam. Ada leżała na tapczanie i patrzyła w sufit. Nawet na mnie nie spojrzała, ale usiadłam obok niej i tak przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu, aż moja chrześnica stwierdziła: – Nie zadzwonił. A przecież obiecał… „Ach, tak. Miłosny dylemat” – w duchu odetchnęłam z ulgą. – Ja do niego nie będę dzwoniła. Dziewczynie nie wypada. Nie chcę mu się narzucać – spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi niebieskimi oczami, identycznymi jak oczy jej matki. Coś mi przypomniało to spojrzenie, bo była w nim tęsknota. – Kochanie, nie zawsze to, że ty pierwsza zadzwonisz, oznacza, że się narzucasz – zapewniłam Adę. – Przecież nie wiesz, co się stało. Może coś się wydarzyło i on chce, a nie może zadzwonić… – Tak myślisz, ciociu? – ożywiła się dziewczynka. – No dobrze, skoro tak mówisz, to zadzwonię – uśmiechnęła się i sięgnęła po swoją komórkę, szybkimi ruchami wybierając numer. Już chciałam wyjść z jej pokoju, żeby nie przeszkadzać w rozmowie, gdy stwierdziła rozczarowana: – Nie odbiera… Automat mówi mi, że abonent jest czasowo niedostępny. – A widzisz! Więc jednak coś się musiało stać – pokiwałam głową, chcąc poradzić chrześnicy, aby uzbroiła się w cierpliwość, gdy telefon w jej ręku zadzwonił. Ada skrzywiła się, patrząc na numer. – Co się stało? – spytałam zaciekawiona. – Nie znam tego numeru, więc nie odbieram. Rodzice mi tak poradzili, bo ciągle dzwonili do mnie z jakiegoś banku z propozycją kredytu i z ubezpieczeń… – Słusznie – przytaknęłam. – A ten numer to już dzwoni do mnie dzisiaj z piąty raz – poskarżyła się Ada. Coś mnie tknęło. – Może zadzwonię na niego ze swojej komórki i zapytam, o co chodzi? – zaproponowałam. Wybrałam numer i zaraz usłyszałam głos kobiety Nie brzmiała jak pracownik infolinii, nie słyszałam w tle szumu rozmów. Wyjaśniłam, że z tego numeru dzwoniono przed chwilą do mojej siostrzenicy… – A tak! To mój syn. Zgubił wczoraj swój telefon, a obiecał jej, że zadzwoni – odparła szybko. Roześmiałam się. – Masz swojego chłopaka – szepnęłam do Ady, podając jej komórkę. Pokraśniała z emocji. Wyszłam. Nie chciałam przeszkadzać w rozmowie. Kwadrans później Ada odniosła mi telefon, po czym usiadła przy stole i już bardzo zadowolona, z apetytem zjadła wielki kawałek tortu, który jej mama upiekła z okazji piętnastej rocznicy ślubu. „Nigdy nie wolno zakładać, że ta druga osoba nie odzywa się, bo jej na nas nie zależy” – pomyślałam. „Gdybym przeszło 15 lat temu nie przekonała o tym Moniki, pewnie nie doszłoby do jej ślubu z Marcinem, i nie mieliby wspaniałej córki i tego pysznego tortu”. Wróciłam myślami do wydarzeń tamtych dni… Czułam się wtedy strasznie samotna. Kilka tygodni wcześniej zerwałam z chłopakiem, a raczej to on mnie zostawił, goniąc za przygodną letnią znajomością. Przez całe lato nie miałam urlopu, bo szef uważał, że pierwszeństwo mają te koleżanki, które są matkami. Byłam więc przemęczona pracą za siebie i na zastępstwo, znękana wspomnieniami i naprawdę nie miałam nawet siły gdziekolwiek jechać. No i co można było robić w naszym pięknym kraju podczas chłodnej jesieni, bo na zagraniczną wycieczkę nie było mnie stać. Planowałam siedzenie w domu z kubkiem gorącej herbaty i książką, ale mama, widząc mój stan, wykupiła mi tygodniowy pobyt w górach. – Spędzisz miło czas w pensjonacie Muszelka, zmienisz klimat, odpoczniesz – stwierdziła i zaraz zaznaczyła, że nie przyjmie odmowy. – Tata może cię tam nawet zawieźć samochodem. Podziękowałam rodzicom wzruszona ich troską. Nie chciałam ich jednak zbytnio wykorzystywać, więc wybrałam się na urlop pociągiem. Po drodze zastanawiałam się, kto miał taką fantazję, aby pensjonat w Krynicy Górskiej nazwać Muszelka? W pensjonacie, który okazał się bardzo przytulny, byłam zupełnie sama, a przynajmniej tak mi się początkowo wydawało. Trzeciego dnia w jadalni zauważyłam jednak kobietę, chyba trochę ode mnie starszą, czyli koło trzydziestki. Wypiła tylko kawę i wyszła, nie szukając towarzystwa. Sama nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się przykro, bo poczułam, że w sumie chętnie bym z kimś pogadała, a ta pani wyglądała miło i inteligentnie. Nie zamierzałam się jednak narzucać Nieco gadatliwa właścicielka pensjonatu jeszcze tego samego dnia powiedziała mi, że kobieta pochodzi z Torunia i przyjechała kilka dni temu. Jednak siedzi prawie przez cały czas w pokoju. – Może ma jakieś problemy… – pokiwała głową. Przytaknęłam bez przekonania. Miałam własne kłopoty… Tak się jednak złożyło, że na drugi dzień spotkałam tę smutną kobietę na wycieczce w górach. Schodziła już, kiedy ja wspinałam się na szczyt. „A więc jednak czasami wychodzi” – pomyślałam. Byłyśmy już blisko siebie, a że ścieżka była wąska, kobieta chciała mi ustąpić na niej miejsca i tak jakoś nieszczęśliwie stanęła, że noga ześlizgnęła jej się w bok. To trwało ułamki sekund, ale gdybym jej nie złapała za rękę, a zrobiłam to odruchowo, to być może spadłaby ze zbocza. A tak skończyło się tylko na zwichniętej kostce. Noga natychmiast spuchła i było jasne, że kobieta nie dojdzie sama do pensjonatu. Musiałam jej pomóc, za co bardzo mi dziękowała. Miała na imię Monika i najbardziej niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Ten wypadek nas połączył Kiedy wpadłam do jej pokoju po południu, aby zapytać, jak się czuje, zaproponowała mi kawę i zaczęłyśmy rozmawiać. Najpierw o filmach i literaturze, normalne tematy dla osób, które jeszcze się nie znają i chcą sprawdzić, ile mają ze sobą wspólnego. Jakoś tak od słowa do słowa przyznałam się Monice, że jestem tutaj sama, bo rozstałam się z chłopakiem, z którym byłam trzy lata. – A ja zakończyłam niedawno trzyletnie małżeństwo – powiedziała. Byłam pewna, że to właśnie z tego powodu jest taka smutna, ale… Okazało się, że wcale nie. – Poznałam kogoś w kilka dni po rozwodzie. Prawdę mówiąc, nie sądziłam, że kiedykolwiek się jeszcze zakocham, a już na pewno nie tak szybko. Ale to było jak grom z jasnego nieba. Pojechałam do Krakowa, bo to miasto zawsze dobrze na mnie działa. Kiedy chodziłam po krakowskim rynku, na jednym ze straganów zobaczyłam piękną filiżankę w kwiaty i pomyślałam, że przyjemnie byłoby pić z niej poranną kawę. Niestety, nie miała spodeczka, ale mężczyzna, który ją sprzedawał, powiedział, że ma podstawkę, tylko zapomniał zabrać ją z domu. Umówił się ze mą wieczorem na plantach, żeby mi ją przynieść. Przyszedł i powiedział, że się pomylił i jednak nie ma podstawki. Zaproponował mi, że na drugi dzień zaprowadzi mnie do antykwariatu swojego przyjaciela, w którym z pewnością wybiorę sobie jakąś piękną, bo jest tam ich wiele. Już wtedy zaczęłam podejrzewać podstęp – doskonale wiedział, że nie ma spodeczka, tylko szukał pretekstu, aby się ze mną spotkać. O dziwo, wcale mnie to nie zdenerwowało. Przeciwnie. Poczułam ukłucie w sercu, prawda bowiem była taka, że Marcin mi się podobał. Był zabawny, a jednocześnie miał takie dobre, spokojne spojrzenie. Przez te kilka dni, które spędziłam w Krakowie staliśmy się nierozłączni. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam mu się zwierzać, opowiedziałam o swoim nieudanym małżeństwie. Na szczęście nie mieliśmy z mężem dzieci, więc rozstanie przebiegło spokojnie, ale i tak było dla mnie trudne doświadczenie. Miałam ciągle wątpliwości, czy dobrze zrobiłam, że się rozstałam, czy nie powinnam była jednak za wszelką cenę ratować tego związku. Przy Marcinie zaczęłam wierzyć, że coś mi się od życia należy. Wróciłam do domu odmieniona. To było dwa miesiące temu. Przez ten czas rozmawiałam wiele razy z Marcinem przez telefon, zaczęliśmy mieć wspólne plany. Jak ten, że spotkamy się teraz w Krynicy, w pensjonacie Muszelka. – Miał tu przyjechać z tobą? – zapytałam. – Obiecał, że dojedzie. Ale… mija już piąty dzień, a on się nie pojawił. Przyjechałam tutaj tylko na tydzień, zaraz muszę wracać do domu, do pracy. Nie wiem, co się stało, dlaczego Marcin mnie wystawił. – Skąd wiesz, że cię wystawił? – zdziwiłam się. Monika wzruszyła ramionami. czułam, że te jej złe myśli mają wiele wspólnego z byłym mężem, który ją przecież zdradził, że jedne uczucia nakładają się na drugie, tworząc w jej głowie niezły galimatias. – Nie dzwoniłaś do niego? – spytałam ostrożnie. Pokręciła głową. – Nie byłam w stanie – powiedziała. Nie przyjechał i nie zadzwonił Rozumiałam ją. Przecież byli umówieni, że on przyjedzie. To znaczy, że nie tyle nie mógł, ile zwyczajnie nie chciał. Zrezygnował z tej znajomości w taki bardzo nieładny sposób. Chociaż znałyśmy się niedługo, pamiętam, że wtedy przytuliłam Monikę, bo poczułam, że ona tego potrzebuje. I ja też potrzebowałam, bo bardzo przeżyłam emocjonalnie jej historię. A skoro byłam nią wzburzona, to wcale się nie zdziwiłam, że mi się przyśniła. Konkretnie przyśnił mi się jakiś mężczyzna i chociaż nigdy nie widziałam Marcina, czułam, że to musi być on. Chodził po plaży nad Bałtykiem, bardzo smutny… Rano, przy kawie opowiedziałam Monice swój sen, a ona wtedy gwałtownie pobladła. – Co się dzieje? – zapytałam. – Słuchaj… Ja chyba mu powiedziałam tylko, że będę w Krynicy, w pensjonacie Muszelka… – No, to dobrze mu powiedziałaś – nie rozumiałam, o co chodzi. – Ale.. no wiesz, muszelka, a przecież… – Jest jeszcze Krynica Morska – dotarło do mnie nagle. Monika zerwała się z krzesła tak gwałtownie, że aż się przewróciło i pobiegła do swojego pokoju. Wróciła po półgodzinie z oczami zaczerwienionymi od łez. Wiedziałam jednak, że były to łzy szczęścia. – Słuchaj, on naprawdę pojechał do Krynicy Morskiej. I wiesz co? Tam także jest pensjonat Muszelka. I oni mu powiedzieli, że na liście gości jest Monika, ale przyjechała z mężem. Marcin nawet nie czekał, żeby się ze mną zobaczyć, bo przecież wtedy by stwierdził, że tamta Monika to nie ja. On od razu założył, że wróciłam do męża i… z miejsca wyjechał do Krakowa. Nie zadzwonił, bo i ja nie dzwoniłam. Uznał, że skoro go nawet nie poinformowałam, że wszystko skończone, to zwyczajnie mam go w nosie i traktuję to, co było między nami za nieistotne. Uśmiechnęłam się i objęłam szczęśliwą Monikę Nawet nie musiałam pytać, czy Marcin do niej przyjedzie, bo wiedziałam, że tak. Poznałam go kilka godzin później. Razem z Moniką zostali moimi najlepszymi przyjaciółmi. Uważają, że jestem dobrą wróżką ich związku. Bo gdyby nie mój sen, to kto wie, może już nigdy by się nie spotkali, do końca życia, żywiąc do siebie urazę. A tak, pomogłam w spełnieniu ich pięknej miłości. Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę” Jest tak wiele sytuacji, kiedy zastanawiasz się – Dlaczego nie dzwoni? Zainspirowana książką Nie zależy mu na tobie, której autorami są twórcy serialu Seks w wielkim mieście – Greg Behrendt i Liz Tuccillo, podejmuję temat rozmów telefonicznych i już na samym początku mam do Was pytanie (pytanie dla kobiet, chociaż mężczyźni też mogą spojrzeć na sprawę ze swojej perspektywy): Facet, z którym raz się umówiłaś i poszłaś do łóżka nie zadzwonił do ciebie przez dwa tygodnie. Czy: A. Uznajesz, że jest naprawdę zajęty, zgubił twój numer telefonu, dostał w głowę i teraz cierpi na chwilową utratę pamięci, więc sama powinnaś do niego zadzwonić? B. Rezygnujesz z pracy, siedzisz w domu, dzwonisz do telekomunikacji, aby się upewnić, czy twój telefon działa, i czekasz, aż on do ciebie zadzwoni? C. Dochodzisz do wniosku, że facetowi na tobie nie zależy, i przechodzisz nad tym do porządku dziennego? Nie wiem, co odpowiedziałaś, ale załóżmy, że jednak C: Nie zależy mu/jej na Tobie, skoro do Ciebie nie dzwoni… Ludzie umieją korzystać z telefonu :) Wybrałam dla Was trzy najciekawsze według mnie listy do eksperta ;) 1. Wymówka „Może za bardzo się różnimy” Drogi Gregu, Mieszkam z chłopakiem, który nie lubi rozmawiać przez telefon. Kiedy wyjeżdża z miasta nie dzwoni do mnie nawet, żeby mi powiedzieć, że bezpiecznie dotarł na miejsce. Po prostu nie dzwoni i już. Często wyjeżdża służbowo. Ciągle się kłócimy o te telefony. Czasem myślę, że po prostu za bardzo się różnimy i że muszę się nauczyć sztuki kompromisu, ale potem dochodzę do wniosku, że jeśli człowiekowi na kimś zależy, to chce do tej osoby dzwonić i rozmawiać z nią wtedy, kiedy nie mogą być razem. Czy jestem zupełną wariatką, dlatego że tak uważam? Rachel Droga Nie-Wariatko, Muszę przyznać, że zachowanie twojego chłopaka nie ma żadnego uzasadnienia, jeżeli nie jest on szpiegiem. Moja praca wymaga częstych podróży i podczas wyjazdów dzwonię do mojej żony trzy lub cztery razy dziennie. Czasami z powodu różnicy czasu nie udaje się nam porozmawiać, ale zawsze zostawiam wiadomość, podobnie jak ona. Muszę przyznać, że jako facet nigdy nie lubiłem, kiedy ktoś wymuszał na mnie, żebym zadzwonił, ale moja żona nigdy tego nie robi, właśnie dlatego dzwonię do niej aż tak często. Nie ustalaliśmy zasad dotyczących telefonowania, ale lubimy się i kochamy do tego stopnia, że chcemy ze sobą rozmawiać co dzień, jeśli nie co godzinę. Uważam, że „przestrzeń” w związku jest potrzebna. Tęsknienie za kimś jest oznaką zdrowych relacji. Za to nie jest nią brak uszanowania twojej potrzeby kontaktu z chłopakiem wtedy, gdy wyjeżdża on z domu. Bez względu na jego niechęć do rozmów telefonicznych, powinno mu zależeć na tobie dość, aby zadzwonić, choćby dlatego, że cię tym uszczęśliwi. 2. Wymówka „Ale on jest taki ważny” Drogi Gregu, Jesteś głupi. Facet, z którym się spotykam (to ja się z nim umówiłam pierwsza), jest bardzo ważną i wciąż zajętą osobą. Reżyseruje wideoklipy, ciągle podróżuje, ma długie dni zdjęciowe i całe mnóstwo obowiązków. Czasami, kiedy pracuje, nie mam od niego wiadomości przez kilka dni. Jest naprawdę zajęty! Niektórzy faceci są naprawdę bardzo zajęci! Czy ty nie miewasz dni, kiedy nie wiesz, do czego masz się najpierw zabrać? Nauczyłam się z tym żyć i nie robię mu żadnych awantur, bo wiem, że to cena za umawianie się z kimś, kto odniósł prawdziwy sukces, jest przystojny i ma mnóstwo pracy. Dlaczego mówisz kobietom, żeby oczekiwały tak wiele?! Nikki Droga Nikki, Cieszę się, że znowu do mnie napisałaś. Nie, wcale się nie cieszę. Posłuchaj, bardzo zajęty facet to tylko inne określenie faceta, który „nie jest tobą zainteresowany”. „Naprawdę ważny” oznacza, że ty jesteś „naprawdę nieważna”. To świetnie, że „zdobyłaś” sobie kogoś, komu, nawet we własnym mniemaniu, nie dorastasz do pięt. Jest zbyt zajęty i ważny, żeby gdzieś cię zaprosić lub zadzwonić – niezła zdobycz. Gratuluję ci pseudozwiązku! Pewnie to wspaniałe uczucie wiedzieć, że trafiłaś do spisu telefonów w komórce superprzystojnego i ważnego gościa, który nigdy z niej nie korzysta, żeby do ciebie zadzwonić. Pewnie zazdroszczą ci wszystkie babki, z którymi on się naprawdę umawia. 3. Wymówka „Tylko tak mówi, wcale tak nie myśli” Drogi Gregu, Spotykam się z facetem, który na koniec każdej naszej rozmowy mówi, kiedy do mnie zadzwoni. Na przykład: „Zadzwonię do ciebie w weekend”. Albo: „Przekręcę do ciebie jutro”. A jeśli akurat ma rozmowę na drugiej linii, obiecuje: „Oddzwonię do ciebie za parę minut”. A potem tego nie robi. W końcu dzwoni, ale nigdy wtedy, kiedy obiecał. Powinnam się czegoś w tym dopatrywać czy też lepiej ignorować to, co mówi, kiedy kończy rozmawiać ze mną przez telefon? Annie Droga Czekająca Na Telefon, Owszem, powinnaś się czegoś w tym dopatrywać. Mówiąc wprost, powinnaś odczytać to następująco: „On nie jest mną zainteresowany”. Chcesz wiedzieć, jak to jest? Na koniec randki lub rozmowy telefonicznej większość facetów woli powiedzieć to, co według nich chcesz usłyszeć, niż nie mówić nic. Niektórzy z nich kłamią, inni mówią szczerze. Oto jak ich rozróżnić: tych, którzy mówią szczerze, rozpoznasz po tym, że naprawdę zrobią to, co obiecali. Powinnaś pamiętać jeszcze o czymś: dotrzymywanie obietnic w sprawie telefonów to pierwsza cegiełka domu, który zbudujecie na fundamentach miłości i zaufania. Jeśli facet nie potrafi położyć nawet tej jednej głupiej cegły, nigdy się tego domu nie doczekasz, kochana. A na dworze bywa bardzo zimno. Jest na Facebooku grupa, do której większość z nas należy, a której hasło przewodnie brzmi: Nie trać czasu z kimś, kto nie ma go, aby spędzać go z Tobą. Jakie to proste. Jakie to trudne. :)

obiecał że zadzwoni i nie zadzwonił